Stambuł jest jednym z największych miast świata, najludniejszym miastem Europy. Cieśnina Bosfor dzieli miasto. Zachodnia część Stambułu znajduje się w Europie, wschodnia część leży w Azji. Symbolicznym punktem granicznym między wschodem i zachodem jest most Galata przecinający zatokę Złoty Róg. Pierwsza nazwa miasta to Bizancjum, w III w n.e. miasto nosiło nazwę Augusta Antonina. Cesarz Konstantyn Wielki w IV w n.e. zmienił nazwę miasta na Nova Roma, inne nazwy jakie się pojawiały w tym czasie to: Wschodni Rzym, Drugi Rzym, Roma Constantinopolitana. Nazwa Konstantynopol pojawiła się w V wieku n.e. i była używana przez cały okres panowania Imperium Osmańskiego. Słowianie nazywali miasto Carogród a w tekstach skandynawskich Stambuł znane jest jako Miklagard.
Odległość z centrum Polski do Stambułu drogą lądową wynosi 2178 km. Samolotem z Warszawy do Stambułu leci się 2 godziny i 30 minut.
Mieszkałam na półwyspie europejskim w dzielnicy Sultanahmet. Z tarasu w hotelu widok rozciągał się na dwie wspaniałe świątynie: po lewej bizantyńską (Hagia Sophia) i po prawej osmańską (Błękitny Meczet). Obie są bardzo blisko siebie umiejscowione. Przewodnicy, blogerzy prześcigają się w mianowaniu, która świątynia jest piękniejsza i ważniejsza. Moim marzeniem było zobaczyć Hagia Sophia. W czasach Cesarstwa Bizantyńskiego była miejscem modlitwy i koronacji cesarzy bizantyńskich. Jej grecka nazwa znaczy święta mądrość Ἁγία Σοφία, Hagia Sophia. Nazwa turecka brzmi Ayasofya. W 1934 Mustafa Kemal Atatürk polecił, aby świątynia, która przez 916 lat służyła chrześcijanom, a przez 481 lat muzułmanom, została zmieniona w muzeum. Dzięki czemu muzeum Hagia Sophia jest dostępne dla wszystkich zwiedzających w cenie 60 lira. Jak długo tak będzie, to się okaże. Ponieważ w 2016 roku na zlecenie prezydenta Recep Tayyip Erdoğan muezin zaintonował we wnętrzu muzeum ezan – wezwanie muzułmanów do modlitwy. W ten sposób świecki charakter muzeum Hagia Sophia został naruszony. W sytuacjach napięć geopolitycznych wykorzystywany jest temat przywrócenia świątyni muzułmańskiej w muzeum Hagia Sofia. Spacerując po wnętrzach świątyni-muzeum cieszyłam się ze swobody religijnej. Odnajdywałam chrześcijańskie mozaiki, miejsce chrztu oraz symbole muzułmańskie. Aby poznać lepiej świątynie można skorzystać z wiedzy przewodników, których już przed kasą biletową było kilku. Wstrzymaliśmy się przed tą decyzją. Zdecydowałam się na zakup książki Hagia Sophia Museum wydanej przez Anatolina Cultural Entrepreneurship 2018 rok i polecam ten sposób zwiedzania. Książki są dostępne w rożnych językach w sklepie wewnątrz budynku. Zwiedzanie z książką pozwoliło nam ustalić interesujące obiekty, poznać historię i architekturę miejsca.
W Stambule towarzyszyła mi jeszcze inna książka tureckiego pisarza Orhana Pamuka, laureata literackiej Nagrody Nobla w 2006 roku.
„Nazywam się Czerwień”
Akcja powieści rozgrywa się za rządów Sułtana osmańskiego Murata trzeciego. Są to lata 1574 – 1595. Podczas jego panowania toczyły się wojny osmańsko – safawidzkie. Spośród wszystkich sułtanów Murat trzeci najbardziej interesował się miniaturami i księgami. Kazał zilustrować miniaturami „Księgę umiejętności”, „Księgę uroczystości i obrzezania” i „Księgę zwycięstw”. Ilustracje do tych dzieł przygotowali najznakomitsi osmańscy artyści między innymi miniaturzysta Osman – mistrz Osman. Czytając książkę przenosiłam się w czasie, przyswajałam zasady i reguły panujące między mężczyzną i kobietą, uczyłam się jak trudna była praca miniaturzystów i wdychałam zapachy kuchni osmańskiej.
Kiedy przechodziłem obok meczetu Aya Sophia i wpatrywałem się z lękiem w smukłe cyprysy pnące się ku zamglonemu niebu, włosy nagle stanęły mi dęba. Nie przerażało mnie to, że umrę dopiero co poślubiwszy po tylu latach czekania Şeküre, lecz iż nie miałem okazji ani razu się z nią kochać. Jawna niesprawiedliwość losu[1].
Şeküre była kobietą piękną, ale i doświadczoną przez los, wiedziała dobrze czego chce i jak wyegzekwować swoje prawa. Przed ślubem postawiła warunki:
Po pierwsze zaczęłam – musisz przysiąc w obecności dwóch świadków, że jeżeli będziesz mnie źle traktował, a ja uznam to za nie do zniesienia lub jeżeli weźmiesz sobie drugą żonę, natychmiast dasz mi rozwód i alimenty. Po drugie musisz przysiąc przy dwóch świadkach, że jeżeli z jakiegoś powodu nie będzie cię w domu dłużej niż sześć miesięcy, również otrzymam rozwód i alimenty. Po trzecie, po ślubie przeprowadzisz się do mojego domu, jednak dopóki łotr, który zamordował ojca, nie zostanie schwytany albo dopóki ty go nie znajdziesz – bardzo bym chciała osobiście poddać go torturom – i dopóki księga sułtana nie zostanie ukończona, dzięki twoim talentem i wysiłkom, a następnie przedstawiona naszemu władcy, dopóty nie będziesz dzielił ze mną łoża. Po czwarte, będziesz kochał moich synów, którzy będą dzielić ze mną pokój jak własnych. – Zgadzam się[2].
Warunki postawione przez Şeküre były jasne, ale nie łatwe do spełnienia. Okazało się, że zasada jak kocha to poczeka. Sprawdziła się.
Jednym z warunków było doprowadzenie do ukończenia księgi sułtana. Na czym polegała praca miniaturzystów tworzących ową księgę i jakie artyści mieli kwalifikacje ?
Wykonywałem ilustracje i pozłotę ksiąg; zdobiłem brzegi kart najpiękniejszymi wzorami liści, gałązek, róż, kwiatów i ptaków; malowałem chmurki chińskie, winorośle, kolorowe laski i ukryte w nich gazele; rysowałem galery, sułtanów, drzewa, pałace, konie, myśliwych…Dawniej zdobiłem czasem talerze lub odwrocia luster, drewniane łyżki, sufity willi i pałacyków nad Bosforem a nawet skrzynie… W ostatnich latach zajmowałam się jednak wyłącznie iluminacją manuskryptów, ponieważ sułtan dobrze za nie płacił[3].
Dawni mistrzowie z Szirazu i Heratu twierdzili, że miniaturzysta musi rysować konie nieprzerwanie przez pięćdziesiąt lat, aby oddać ich prawdziwy wizerunek, zgodny z wyobrażeniami i pragnieniami Allaha. Byli zdania, że najlepszy rysunek powstaje w ciemności, ponieważ miniaturzysta po tylu latach tak wytężonej pracy ślepnie, ale jego ręka zapamiętuje kształty konia na zawsze[4]. S. 35-36
Mistrz Osman uczył, że malować to znaczy zapamiętywać. Błąd natomiast w sztuce jest matką stylu. A styl i podpis świadczą tylko o głupocie i arogancji artysty.
Niezależnie od tego, jak wielki posiadasz talent i jak wielkie zdolności, pieniędzy i władzy szukaj gdzie indziej, obyś nie obraził się na sztukę, gdy za swoje umiejętności i pracę nie otrzymasz spodziewanego wynagrodzenia … Z tego powodu nie tylko w Tabrizie, Maszchadzie i Aleppo wielu porzuciło zdobienie manuskryptu i zaczęło tworzyć jednostronicowe iluminacje ku uciesze europejskich podróżników, przedstawiające różne osobliwości a także nieprzyzwoite sceny[5] s. 40
Życie artystów nigdy nie było łatwe, ale to oni pozostawili nam piękne budowle, obrazy, miniatury, i inne ozdoby, które wzbudzają wśród zwiedzających zachwyt nad tym światem i nadają sens i cel podróżowania.
Przedstawiona powyżej świątynia to Błękitny Meczet (Meczet Sułtana Ahmeda, nazwa turecka to Sultanahmet Camii lub Sultan Ahmed Camii). Tutaj wchodząca kobieta musi mieć zakryte włosy, ramiona i nogi. Przed wejściem do świątyni jest punkt, w którym wydają chusty. Taką chustą należy okryć włosy i ramiona, stojąc w kolejce w upalny dzień służy jako ochrona przed słońcem. Mężczyźni też nie mogą wchodzić w krótkich spodenkach. Obok chust dostępne zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn są długie spódnice. Po dywanach świątyni chodzi się na boso, przed wejściem turyści pobierają foliowy woreczek, do którego wkładają swoje buty. Warto mieć skarpetki, to tak ze względu na ilość gołych stóp przechadzających się codziennie po dywanach.
Gdybyście nie wiedzieli, dlaczego należy zasłaniać włosy i ramiona, to zacytuję jeden poważny argument wyczytany w książce.
Przez to, że w europejskich miastach kobiety chodzą nie tylko z odsłoniętymi twarzami, ale też demonstrują swoje błyszczące włosy, szyję, ręce a nawet, jeśli to prawda cudowne nogi, mężczyźni nieustannie mają wybrzuszone z przodu spodnie, co musi być naprawdę męczące i oczywiście powoduje paraliż społeczeństwa. Nic więc dziwnego, że giaurzy każdego dnia oddają Osmanom kolejne twierdze[6].
Rezydencją sułtanów od 1453 roku przez ponad 380 lat był Topkapi Sarayi. Pałac znajdujący się na terenie dzielnicy Sultanahmet.
Pałac położony jest na cyplu pałacowym, gdzie łączą się wody morze Marmara, cieśniny Bosfor i zatoki Złotego Rogu. Idąc w kierunku morza dochodzimy do portu Eminönu, po lewej stronie jest słynny most Galata a za nim zatoka Złotego Rogu. Wzdłuż zatoki znajdują się rzadziej odwiedzane przez turystów dzielnice Balat, Fener, Fatih. Dzielnice Fener i Balat znajdują się poza murami miasta, na zachód od Eminiönu z widokiem na zatokę Złoty Róg. Fener zasiedlili głównie Grecy i do dziś stanowi siedzibę Patriarchy Konstantynopola. Bizantyjscy księża, dumni ottomańscy paszowie z mnóstwem służących, armeńscy kupcy, żydowscy sprzedawcy i cygańskie wróżki zamieszkiwali w Faith. Balat w czasach osmańskich zamieszkiwana była przez Żydów, Ormian i Greków z niezliczoną ilością świątyń tych wyznań.
Ludzie schodzili ze wzgórza do zatoki Złotego Rogu na ramionach niosąc trumnę z ciałem. Szli tak szybko przez pokrytą śniegiem dolinę, że pokonali już prawie połowę drogi do cmentarza. Ja szedłem powoli. Po mojej lewej stronie wesoło buchał dym z komina zakładu produkującego świece, należącego do meczetu. Niżej, pod murami miasta, pełną parą pracowali handlarze skórami i rzeźnie, dostarczające mięso greckim masarzom. To stąd odrażający zapach rozprzestrzeniał się po dolinie, przez którą biegła droga prowadząca do ledwie zauważalnych we mgle kopuł meczetu Eyüp i cyprysów otaczających cmentarz. Po zrobieniu kolejnych kilku kroków i wyjściu z nowej żydowskiej dzielnicy Balat usłyszałem krzyki bawiących się dzieci[7].
W Stambule znajduje się 2691 czynnych meczetów, 123 czynnych kościołów, 26 czynnych synagog, 109 cmentarzy muzułmańskich oraz 57 niemuzułmańskich. Stambuł jest siedzibą prawosławnych patriarchów Konstantynopola (katedra patriarsza mieści się w dzielnicy Fener), ponadto są wyznawcy Kościoła Ormiańskiego, katolickiego oraz żydów sefardyjskich.
W porcie Eminönu wsiedliśmy do pierwszego lepszego promu, który własnie odpływał. Dlaczego taki pośpiech ? Tu można zrozumieć dosłownie powiedzenia Heraklita panta rhei (wszystko płynie). Do portu Eminönü nieustannie dopływają i z gwizdem odpływają promy. Na lądzie poruszają się tłumy ludzi chcących przeprawić się na azjatycką stronę Stambułu lub dopłynąć do Morza Czarnego, Morza Marmara lub po prostu pływać po Bosforze. W powietrzu unosi się zapach prażonej kukurydzy, morza i restauracyjnych ryb podawanych pod mostem Galata. Latają samoloty, helikoptery i mewy. Wszystko razem żyje, nie sposób nie słyszeć gwizdów promów, świstów tramwajów, warkotu motorów, śpiewów Imamów, chichotu mew. Trochę to nas skołowało. Podeszliśmy do automatu z biletami, i gdy zaczęliśmy się motać, a trwało to może 2 minuty, już obok był pomocnik z portu, wybrał nam opcję, wskazał prom i tak płynęliśmy nie wiedząc dokąd, bo bilet nam zabrał.
O pływaniu po cieśninie Bosfor napisałam w poście: Promem po Bosforze z Orhanem Pamukiem
[1] Pamuk, O. Nazywam się czerwień, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2007 r. s. 355
[2] s. 276
[3] s. 8
[4] s. 35-36
[5] s. 40
[6] s. 503
[7] s.143