Park Narodowy Katavi znajduje się w zachodniej części Tanzanii w pobliżu Jeziora Tanganika. Znajdują się na tym terenie charakterystyczne lasy miombo. Spotkałam tam zakochane żyrafy, romansującą lwią parę i słonicę, która zakopywała łożyska, a mały słonik uczył się dopiero wstawać. Zacznę od początku.
Byłam w styczniu 2021 roku, w czasie, gdy nie było turystów z powodu pandemii covid19. Dojechałam z Tomkiem i Diksonem do Parku. Jak tylko wjechaliśmy na teren lasów miombo, które charakteryzują się drzewami do wysokości 20 metrów, które w porze suchej zrzucają liście, mają parasolowate korony, liście skórzaste, a krzewy tak wysokie, że zakrywają szerokie i olbrzymie ciała słoni. Zdarzyło się coś nieoczekiwanego. Już przy samym wjeździe na wąską ścieżkę w Parku wyszedł mały słonik. Przestraszył się samochodu. Zatrąbił, matka była już tuż za nim. Dikson przyspieszył. Dach samochodu był podniesiony, a ja stałam pośrodku, szarpnęło mną do przodu. W pierwszym odruchu uważałam, że to jakieś nieporozumienie przecież Dikson powinien zwolnić, a nie przyśpieszać. Zdenerwowałam się, jednak to Dikson znał zachowania zwierząt i tłumaczył, że słonica, matka mogła nas zaatakować. Jakkolwiek wtedy po raz pierwszy zatrąbił na mnie słonik, a dźwięk, który się wydobył mógł obudzić innych. W środku Parku znajdowało się miejsce naszego noclegu.
Lodga w Katavi Wildlife Camp
Gdy podjechaliśmy do recepcji, Dikson powiedział, byśmy nie wychodzili z samochodu. Zapytałam.
Dlaczego?
Ponieważ tutaj jest bardzo dziko i niebezpiecznie.
Siedzieliśmy z Tomkiem w samochodzie i czekaliśmy, aż wyjdzie do nas ktoś z recepcji. Budynek przypominał domek działkowy zarośnięty zewsząd krzewami. Nikt nie wychodził, a my się zastanawialiśmy: Jak się zarejestrować, albo po prostu jak dojść do domku, gdzie mieliśmy nocować? Nie pomógł klakson, ani czas nie działał na naszą korzyść. Dojechaliśmy do Katavi Wildlife Camp z Lake Shore nad Jeziorem Tanganika. Zajęło to nam niewiele czasu, jechaliśmy od 8.30 do 13.00. Planowaliśmy ten popołudniowy czas spędzić na safari obserwując zwierzęta. Czekanie przy recepcji nic nie dawało. W końcu pojechaliśmy do domu gospodarza. Kąpał się. Wiedział, że przyjedziemy i oczekiwał nas, ale spodziewał się, że będziemy później. Z resztą nikogo oprócz jego, kucharza i nas nie było w tym dzikim i opuszczonym miejscu. Tak przynajmniej się wydawało. Już podczas drogi do naszej lodgy dowiedzieliśmy się nieco, o tym kto tu mieszka i jak często chodzi tymi drogami. Szliśmy z gospodarzem po wąskiej ubitej drodze do domku. Pomagał nam nieść walizki. Wokół były wysokie trawy, dzikie krzewy i drzewa z olbrzymią koroną. Tomek dopytywał o węże, które zawsze dla niego są najistotniejsze.
Czy są tu jakieś węże?
Tak, jest mamba, kobra i boomslang. Przechodzą tymi drogami.
Wskazał na ścieżkę, po której szłam w sandałach. Zauważyłam przy drzewie ślady i zapytałam.
To są ślady hipopotama?
Nie, te są ślady żyrafy. Często przechodzą tędy żyrafy.
Następnego dnia gospodarz powiedział nam, że, gdy od nas wracał spotkał hienę na naszej drodze. Domek wraz z tarasem stał na podwyższeniu. Na tarasie był basen, hamak. Rozpościerał się stąd widok na łąki ze stawami, w których mieszkały krokodyle i hipopotamy. Po lunchu wybraliśmy się na safari.
Słonica zakopuje łożysko
Przejechaliśmy miejsca, gdzie przechadzała się parka żyraf. Zatrzymały się i jedna drugą pieściła głową po szyi. Pieszczoty przerodziły się w mocniejsze zaczepne uderzenia szyja o szyje, potem odeszły i już ich nie widzieliśmy. Wjechaliśmy na drogę, gdzie stało dużo słoni. Gdy zauważyły nasz samochód. Trąbiły i schodziły z drogi, wchodziły w gęsty las i znikały. Pozostały dwie słonice. Wtedy zauważyłam, że miedzy nimi jest malusieńki słonik. Słonik ledwo trzymał się na nogach. Matka podtrzymywała go trąbą, on się chwiał. W pewnym momencie słonica zaczęła kopać. Gdy zbliżyłam obiektyw zauważyłam, że jej tylne nogi są pokrwawione. Dikson powiedział nam, że ona zakopuje łożysko. Zdałam sobie sprawę, ze musiała niedawno urodzić. Słonie a były to samce otoczyły nas z drugiej strony. Nie mieliśmy jak się wydostać. Słonica stale chroniła maluszka i zakopywała łożysko. Trwało to bardzo długo. Pomagała jej pilnować małego, druga słonica, mniejsza była to prawdopodobnie jej córka. Samce szły w naszym kierunku, gdy Dikson cofał. W końcu wykręcił i stanął tak, ze przednie koła były na poboczu drogi a tylne pozostały na drodze. Słonie podnosiły trąby i szły w naszą stronę. Większe słonie szły środkiem, a mniejsze poboczem. Przystawały i skubały trawę. W końcu jeden z nich dał znak. Podniósł wysoko trąbę i wydał donośny, głęboki głos. Skierował się w stronę lasu i w mgnieniu okiem zatopił się w szeleszczących liściach drzew, za nim wchodziły szybko kolejne słonie. Mogliśmy przejechać.
https://www.facebook.com/hashtag/parkkatavi
Randka lwicy i lwa
Jeździliśmy po parku, na drogę wychodziły z dużych kałuż lizardy. Krokodyle wchodziły do wody, gdzie siedziały hipopotamy. Bawoły na nasz widok uciekały. Tylko lew i lwica zatrzymały się. Szły sobie drogą, gdy na nią wjechaliśmy. Lwica pozostała na poboczu, zeszła na trawę a lew z bujną grzywą przeszedł na drugą stronę i schował się w krzakach. Mogliśmy się cofnąć, ale tego nie zrobiliśmy. Zatrzymaliśmy się przy lwie i fotografowaliśmy go. Lew stał i co chwilę robił krok do przodu, tak byśmy się cofnęli. Pokazywał jakby chciał skoczyć w naszym kierunku. Trwało to kilka minut. Nie podobało mu się, że przerwaliśmy mu spotkanie z lwicą. Ona siedziała i w ogóle nie zwracała uwagi na nas. On jednak cały czas okazywał jej zainteresowanie. Dikson tłumaczył, że on się przed nią popisuje. W końcu usłyszałam ryk lwa. Ma potężny głos. Długo i przeciągle powtarzał, w końcu odjechaliśmy.
Następnego dnia jechaliśmy do Kigoma wzdłuż gór Mahale, w których mieszkają szympansy. Naszym celem było poznanie szympansów w Gombe w pobliżu Kigoma.