Należy do największych i najbardziej znanych rezerwatów na świecie. Położony jest w północno-zachodniej części Tanzanii na wschód od Jeziora Wiktorii. Jego powierzchnia wynosi 14 763 km².
Po parkach w Tanzanii podróżowałam ze swoim mężem. Jednak to nie on, jak to zwykle w Afryce bywało prowadził samochód, tylko Dikson, nasz przewodnik, niezrównany obserwator i znawca zwierząt i ptaków. Dojechałam do bramy Parku Serengeti. Miejsca, gdzie brama stanowi tylko symbol przejścia pomiędzy jedną częścią rezerwatu a drugą. Przez sawannę prowadzi szutrowa droga, a nad nią stoi brama. Pod daszkiem pomiędzy dwiema ścianami dachu była zawieszona blaszana tablica z białym napisem Serengeti National Park. Nad nim w rogu wisiał okrągły znak UNESCO. Wjechaliśmy bez przepustek, nikt też nie pytał o bilety. Granica Parku zajmuje całą centralną równinę Serengeti. W czasach gdy Bernhard i Michał Grzimek prowadzili badania na terenie Serengeti granice rozciągały się na teren Ngorongoro Conserwation Area oraz Narodowego Parku Lake Manyara.
Serengeti to górzysty, stepowy obszar leżący we Wschodniej Afryce, w sercu Tanzanii (Tanganiki), to obszar, nad którym panuje potężny, wygasły wulkan Ngorongoro. Na stepach Serengeti żyją w warunkach naturalnych tysiące wspaniałych zwierząt – bawoły, zebry, lwy, żyrafy, antylopy, hipopotamy, hieny, gepardy i wiele, wiele innych, których przedstawicieli przeciętny mieszkaniec Europy i innych cywilizowanych części świata podziwiać może jedynie za stalowymi siatkami ogrodów zoologicznych[1].
Bernhard, dyrektor ogrodu zoologicznego we Frankfurcie i jego syn Michał świadomi zagrożenia zwierząt na równinie Serengeti starali się uchronić je przed skutkami cywilizacji. Wyruszyli do ówczesnej Tanganiki samolotem pomalowanym w pasy. Wyglądał jak zebra. Tym samolotem latali po Serengeti, fotografowali zwierzęta z pozycji lotu ptaka i zliczali. Przyjmowano wówczas, że w Serengeti żyje ponad milion dużych zwierząt. Oni naliczyli prawie 367 000 zwierząt. W książce i w filmie pod tym samym tytułem „Serengeti nie może umrzeć” zaprotestowali przeciwko decyzji brytyjskiego rządu w Tanganice, zmierzającej do zmniejszenia parku. Wpłynęli na rozwój nowych parków, lepsze ich zarzadzanie, dbanie o jedyne w swoim rodzaju zwierzęta.
Podczas naszej drogi w Serengeti Dikson zatrzymywał samochód przy lwach. Pierwszą lwią parę zobaczyłam na trawie w cieniu drzewa. W Serengeti było bardzo dużo lwów, lwic i małych lwiatek.
Powoli jechaliśmy w stronę hotelu położonego w samym centrum Serengeti. Hotel nazywał się Sopa Lodge. Miejsce wyrwane przyrodzie z widokiem na sawannę.
W parku na sawannie widziałam również rodzinę gepardów, żyrafy, słonie, lamparta, zebry, flamingi.
[1] Bernhard i Michał Grzimek, Serengeti nie może umrzeć, Warszawa, 1968.