W styczniu 2019 r lecimy do Singapuru. Czeka nas około 12 godzin lotu, by przemierzyć 9,5 tys. km. Od 15 maja br. z lotniska w Warszawie lata Boeing 787 Dreamliner . To moja pierwsza podróż LOTem do tak odległego kraju.
Wylądowałam w Singapurze dwanaście lat temu, wsiadłam do taxówki, pojechałam do hotelu, i jak wysiadłam, poczułam wilgoć, gorącą parę, która nawilżyła moje ciało i zatkała oddech. Bałam się wyjść z hotelu, ale ciekawość poznania miasta była silniejsza. W końcu miałam tylko kilka godzin, które mogłam spędzić w tym polis, bo to takie miasto-państwo.
Wzięłam torebkę, z którą się nie rozstawałam, wyglądała bardzo przeciętnie, za to miałam w niej dużo pieniędzy. I pieniądze nie były po to, bym była gotowa płacić mandaty, o jakie w Singapurze nie jest trudno.
Za co trzeba płacić mandat ?
Za śmiecenie, za niedbanie o czystość.
To co w Polsce staramy się przestrzegać, uczymy dzieci, by wrzucały papierki, butelki do koszy, segregujemy śmieci. A jak jest ? Jedni dbają o czystość, przestrzegają zasad, drugim to wychodzi mniej, a jeszcze inni pozostawiają po sobie wszystko, co nie jest im już potrzebne i to zazwyczaj w miejscach, gdzie odpoczywają: w okolicach jezior, w górach, nad morzem, w lasach.
I co dzieje się dalej ? Nic.
Ktoś w końcu posprząta, a kto zrobił ten bałagan ?
Ktoś, ten ktoś jest u nas niezidentyfikowanym osobnikiem.
W Singapurze za wyrzucenie papierka na chodnik, a nie do kosza, pozostawienie plastikowej butelki po napoju na przystanku jest kara, wysoki mandat. To jest przestępstwo, za które płaci konkretny, przyłapany na gorącym uczynku już nie ktoś, a np. Jan Kowalski. To on musi poczuć się do odpowiedzialności wobec państwa, by nie brzmiało tak górnolotnie, powiem wprost, jest to odpowiedzialność wobec ludzi: znajomych, rodziny, ale też i tych, których nigdy nie widział, a oni byli w tym samym miejscu gdzie on, chwile po tym, gdy pozostawił po sobie śmieci.
Dlatego nasze chodniki w Warszawie obklejone są gumami do żucia, zwróćcie uwagę na kostkę, po której chodzicie, na ławki w parku, które po bokach mają ślady przyklejonej lub oderwanej gumy. W Singapurze nie można kupić gum do żucia. Niektórzy uważają, ze nawet nie wolno żuć gum.
W tak wilgotnym i gorącym klimacie to jest przecież tylko 140 km od równika, gdyby nie dbano o czystość na ulicach, by pozostawione odpadki jedzenie gniły, nie mówiąc już o odorze, jaki by się unosił.
Średnie temperatury w Singapurze przez cały rok przekraczają 26 (°C). W 2006 roku byłam w lipcu: świeciło mocne słońce, wilgotność powietrza odczuwałam jakby była w mokrej saunie.
Dzisiaj wilgotność powietrza w Polsce wynosi 38 % a w Singapurze jest 77 % , średnio wilgotność przekracza 75% a często bywa ponad 90 %.
Dlatego nie dziwią mnie zakazy i kary, które są respektowane w tym kraju.