Święto ofiarowania, Id Al Adha (Kurban Bajram)
Spaliśmy w pobliżu meczetu. Co pięć pięć godzin słyszeliśmy głośne nawoływania, modlitwy. Tego ranka śnię, że jestem w teatrze w Gardzienicach. Gdzie muzyka i choreografia wydobywa, to co najbardziej schowane, lęki, niepokoje, pragnienia. Wykrzywione usta, wybałuszone oczy i ochrypnięte głosy gardzienickich artystów przebijają się sylabami:
aal llaa aah, aal llaa aah, aal llaa aah
Powtarzane chóralnie. Obudziłam się. Zrozumiałam, że te głosy nie pochodziły od gardzienickich artystów, tylko były żywym śpiewem muezzinów z tangerskich meczetów. Po wypiciu herbaty z mięty z dużą ilością miodu wybraliśmy się na spacer wzdłuż morza. Na plaży nie było kramów, drzwi do białego domu były otwarte, chociaż jeszcze wczoraj były kompletnie zamknięte.
Pojechaliśmy taksówką na Playa Blanca. Taksówkarz uprzedzał nas, że tam wszystkie bary, restauracje będą zamknięte. Zaczęłam szukać informacji dnia o Maroku, starając sobie przypomnieć gdzie, kiedy, jakie, święto ? Gdy tkwiłam w istnej tabula rasie, Facebook pomyślał za mnie. Blog rodzynki sułtańskie uświadomił mi, że dziś jest święto ofiarowania.
Taksówkarz wysadził nas nie na samej plaży, a w miejscu, gdzie było mu wygodnie. Schodząc w dół ku morzu czuliśmy zapach dymu, im bliżej morza zapach palonej skóry wkręcał się w nozdrza. Na niebie unosiła się chmura spalenizny zmieszanej z bryzą morza.
Ktoś pali sierść ?
W południe ?
Każde z pytań, jakie sobie zadawaliśmy było pozbawione sensu. Promienie słońca prażyły mi ramiona. Barów jakich się spodziewaliśmy, nie było. Jeden z budynków przypominał bar, nawet nazwa o tym mówiła, był zamknięty, ale na murku przed budynkiem młody chłopak przypiekał głowę barana z rogami. Obok w misce leżały przypalone kawałki mięsa.
Spacerowaliśmy po plaży, byliśmy sami, dopiero po jakimś czasie zauważyliśmy, że do wody wchodzi ubrana dziewczyna i wbiega chłopak. W górze znów ktoś palił.
Czy ogień się nie rozniesie ?
Było dużo dymu. W drodze powrotnej wsiedliśmy do samochodu, którego kierowca zawiózł nas pod hotel, ale i ostrzegł, byśmy nie wsiadali do nieznanych samochodów.
Zadziwienia tego dnia jeszcze się nie skończyły. Z balkonu Hôtelu Palais du Calife patrzyłam na kobiety, które na piasku nad morzem huśtają baranią skórę. Trzymały ją mocno w dłoniach, jak koc z którego strzepuje się piach po pikniku, by czysty spakować do plecaka. W tych huśtach czuć było dziecinną radość. Chociaż była to barania skóra.
W hotelu restauracje były zamknięte, do centrum miasta mieliśmy około dwóch kilometrów. Wszystkie znaki wskazywały, że w centrum Tangeru może być tak samo. W restauracji poprosiliśmy, by nam cos przygotowali, bo nie spodziewaliśmy się, że restauracja będzie zamknięta i jesteśmy zwyczajnie już głodni. Przygotowali nam tadżin, jeden zrobili z wołowiną i drugi z kurczakiem, cebulą, kolendrą, pachnącym curry, świeżymi podsmażonymi pomidorami, ziemniakami, skropiony cytryną. Marokańczycy świętowali na ulicach. Poszliśmy z prądem. Przechodziliśmy obok domów, z których pachniało grillem. Ogrody pełne były pomarańczy, azalii i śmiechu.
Id Al Adha (Kurban Bajram).
Święto[1] rozpoczyna się 10 dnia miesiąca Dhul-Hidżdżah (12 miesiąc kalendarza muzułmańskiego), na trzeci dzień pielgrzymki – hadżdż. Trwa ono 4 dni. Po zakończeniu modlitwy świątecznej muzułmanie składają ofiary – kurbany. Mięso rozdawane jest wszystkim muzułmanom, w szczególności potrzebującym[2].
Po obiedzie poszliśmy do centrum Tangeru. Na głównych ulicach była rewia mody: mężczyźni ubrani byli w białe, żółte, błękitne szaty, ozdobione czarnymi pasami, z wplecionymi złotymi niciami kończącymi szew. Kobiety miały na sobie hidżab, burki. Jedna z kobiet została w mojej pamięci, w różowej sukience i seledynowym atłasowym hidżabie. Nie była sama. Towarzyszący jej mężczyzna miał jasno-zielony strój. Błyszczeli w nocnych światłach ulicy.
W bocznych, wąskich i często ciemnych uliczkach mieszkańcy spalali drzewo, gazety, tekturę, oraz szykowali ogień dla ofiary, wyglądało to tak jakby symbolicznie oczyszczali dom.
Przypomnieliśmy sobie, gdy poprzedniego dnia wracając promem z Taryfy dziwiliśmy się, że pewien mężczyzna chciał przewieźć promem barana, jego dziewczyna go chroniła, bo on wręcz chciał barana przemycić, ale strażnicy nie pozwolili im na to. Musieli wracać. Przeciskał się więc z tym baranem po wąskich metalowych kładkach ułożonych przez kilkaset metrów. Wzdłuż kładki stali ludzie, staliśmy razem z nimi w długiej kolejce do odprawy, gdy on z tym baranem pośpiesznie szedł. Odsuwaliśmy się, jak mogliśmy, by było łatwiej, a jednak ludzie zaczęli deptać sobie po palcach. Rękami wymachiwali, by okazać przygotowany bilet, inni dopiero wyciągali bilet, gdy poprosił ich strażnik. Na dodatek było już ciemno, co nie ułatwiało odnajdywania biletów. Wyglądało na to, że ten chłopak z dziewczyna nie mieli pozwolenia na przewożenie barana. Czy było już za późno ? I o tej porze nie można było już wywozić z Hiszpanii i wwozić do Maroka baranów ? A może chciał przemycić barana bez pozwolenia i opłaty ? I mu się nie udało, czego byliśmy świadkami.
I wszystko stawało się jasne, odtwarzaliśmy sobie minione dni. I puzzle składały się w całość, z godziny na godzinę rozumieliśmy coraz więcej.
Pamiętasz tę kobietę, co prowadziła barana po ulicy ? Też było to zaskakujące i dziwne.
Przypomnij sobie, jak jechaliśmy taksówką, też wieźli na przyczepie barana. A ten co baran , co siedział na tylnym siedzeniu w samochodzie osobowym, z którego się tak śmialiśmy ?
Bo dopiero, gdy zmieniły się światła drogowe z czerwonych na zielone i ruszyliśmy, dotarło do mnie, że w tym samochodzie nie siedział człowiek, tylko był posadzony prawdziwy baran z rogami. Kierowca, który prowadził samochód przejechał na drugi pas, a w tym czasie nasz kierowca dodał gazu, i już nie zdążyłam go sfotografować.
[1] Święta muzułmańskie nie mają stałego miejsca w kalendarzu. Rok muzułmański, czyli księżycowy jest o 10 lub 11 dni krótszy od słonecznego, dlatego są to święta ruchome.
[2] Kurban jest to rytualna ofiara, na którą składa się zabicie w imię Boga określonych prawem muzułmańskim zwierząt. Ten akt religijny przypomina nam wielką pobożność, posłuszeństwo i miłość proroka Ibrahima (Abrahama) i jego syna Ismaila (Izmaela) do Boga. Wysłannik Boży Ibrahim był gotów złożyć w ofierze Bogu własnego syna Ismaila, z drugiej strony Ismail był gotów poświęcić dla Boga własne życie. Życie Ibrahimowego syna zostało oszczędzone, po powstrzymaniu przez Allaha posłusznej ręki ojca i zostało okupione koźlęciem. Składanie ofiary stało się corocznymi obchodami upamiętniającymi to wydarzenie i podziękowaniem Allahowi za Jego łaskę.